sobota, 14 lipca 2018

Błogosławione popołudniowe drzemki

W świecie moich zwyczajów i małych nawyków nie było nigdy miejsca na popołudniowe drzemki. Starałem się ich unikać jak ognia, bo myślałem że utrudnią mi zasypianie w nocy. To się niedawno zmieniło. Być może ze szczęścia, a może z lenistwa, coraz częściej ucinam sobie kilkugodzinne drzemki. Ostatnia zakończyła się wybuchem śmiechu kiedy niespodziewanie sen mnie zaskoczył. Sen na podobieństwo fabuły filmu. Bohaterem był młody człowiek, który upodobał sobie spędzanie czasu w zdezelowanym vanie bez dachu, hipisowskim miejscu spotkań, a także darmową noclegownią dla bezdomnych i czasem romantyczną przestrzenią dla zakochanych. Chłopak ten, być może moje alter ego, uwielbiał takie dziwne ekscentryczne miejsca, niecodzienne zaskakujące połączenia, a nawet wszystko co chciał i czego nie chciał i co go w życiu spotykało wymykało się logicznemu pojęciu, był to człowiek pełen sprzeczności, łączący w sobie moce wszystkich żywiołów, dziwność była wymalowana na jego twarzy. Spotkało go coś wspaniałego - zakochał się. Chciał się pochwalić swoją radością z sympatycznym bezdomnym. Powiedział mu, że się zakochał. Ten z kolei zapytał jak się kochanka nazywa, na co nasz bohater z uśmiechem na ustach wypalił: Katarzyna Kropelko-Ibińska (?!). I na tym się sen skończył, bo jego użytkownik ze śmiechu i namysłu nad niezwykłością tego nazwiska obudził się.


Lipcowe noce są chyba lepsze do spokojnego śnienia, niż rodzące frenetyczne spazmy śmiechu ciepłe popołudnia.

Zdarzyło mi się ostatnio obejrzeć kilka filmów mających strukturę snu, z których najlepsze były dwa: A.A.A.Achille i Nene oraz piękny polski dokument ze snem nie mający nic wspólnego, ale zdecydowanie warty obejrzenia "Proszę o ciszę" Eri Mizutani. Polecam

Dobranoc :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz