niedziela, 3 lutego 2019

Najbardziej obiecujący aktorzy 2018

Zbliża się koniec okresu podsumowań 2018 roku. Cały zeszły rok upłynął pod znakiem megatrendów - jednym z nich był nostalgiczny powrót do starego dobrego analogowego świata, świata dzieciństwa, rupieci, szpargałów i całej tej menażerii lat 70-tych, 80-tych, a powoli nawet 90-tych. Czasy te, choć ubogie, były na swój sposób bardziej atrakcyjne niż współczesność, w której wiecznie niespełnieni ugrzęźliśmy w natłoku wrażeń płynących z nieustannej komunikacji i obecności tu i teraz, przytłoczeni nadmiarem bodźców z niemożliwym do zaspokojenia pragnieniem nadążania, bycia na bieżąco. Przyznam, że często polegam pod natłokiem wszystkich celów i "obowiązków", które sam sobie narzucam - nowych lektur, filmów, gier, festiwali, spróbowania wszystkiego po trochu, każdego smaku, każdej rozrywki i porcji wiedzy i informacji jakie napotkam.

Miałem okazję w ostatnich kilku latach obejrzeć parę filmów które mi przypomniały, jak to było w bezpowrotnie minionych latach 80-tych i 90-tych - wszystkie oglądane w dzieciństwie i dawno dawno zapomniane, ale starannie odkrywane na nowo - "Tomek oszukaniec i znaczkowy podróżnik" 1988, "Do widzenia, Tato" 1996, "Strażnicy ciała" 1996. Obejrzałem też parę filmów i seriali współczesnych, ale silnie nawiązujących do klimatów dzieciństwa jeszcze-analogowego, świtu świata nieustannej komunikacji - "Drzewo życia" 2011, "Super 8" 2011, "Gang szklanych kulek" 2013, "Chłopiec z lustra" 2014, "Stranger Things" 2016, "Zegar czarnoksiężnika" 2018, na obejrzenie czekają "My, zwierzęta" 2018 i "Mid90s" 2018. Wszystkie one należą do szerokiego nurtu kina nawiązującego do stylu vintage, bądź też nostalgii za analogowym dzieciństwem.

Drugim duży trendem, który znalazł kulminację w 2018 roku, to wyłonienie się grona znakomitych młodych aktorów, którzy grają nie w obyczajowych serialach, w trzeciorzędnych rolach, ale w dużych hollywoodzkich produkcjach, co więcej - jako główni bohaterowie. Podobna sytuacja miała miejsce ostatnio w latach 90-tych (Haley Joel Osment, Macaulay Culkin, Elijah WoodEric Lloyd i wielu innych) i jest to zdaje się trend globalny. Chciałbym wyróżnić spośród obecnej fali dziesięciu młodych aktorów, którzy są najbardziej utalentowani, których kariera dynamicznie się rozwija i których na moje oko na pewno jeszcze zobaczymy w co najmniej kilku niezapomnianych rolach. Zaczynamy od najbardziej znanych:

1) Jacob Tremblay - Kanadyjczyk, zadebiutował w filmie aktorskim w krótkometrażowej "Magicznej fretce", jako uroczy ośmiolatek, który stawia pierwsze kroki w magii. Rozgłos zyskał dzięki oskarowej roli w Pokoju (2015), ekranizacji bestsellerowej powieści Emmy Donoghue. Swoją pozycję najbardziej rozchwytywanego dziecięcego aktora na świecie umocnił wzruszającą rolą Auggiego w "Cudowny chłopaku",

2) Iain Armitage - Amerykanin, przykuł uwagę publiczności trudną rolą Ziggy'ego w serialu produkcji HBO "Wielkie kłamstewka", który poruszał trudne tematy wyobcowania, bycia naznaczonym, odrzuconym. Rozwinął swój aktorski talent w przebojowym serialu "Młody Sheldon" będący spin-offem do "Teorii wielkiego podrywu". Co tydzień powstają nowe odcinki serii,

3) Oakes Fegley - również Amerykanin, nominowany do Young Artist Award (2018) za eksperymentalny czarno-biały "Wonderstruck", wcześniej hasający boso po lesie długowłosy dzikus w sympatycznym filmie familijnym "Mój przyjaciel smok". Obecnie zakończył się już plan zdjęciowy do jednego z jego nowych filmów: "Who Framed Tommy Callahan", w których wystąpił wraz z Jackiem Gore

4) Noah Jupe - uroczy rozrabiaka o nieokiełznanej burzy ciemnych włosów, urodzony w Londynie, znany nie tylko z roli najlepszego przyjaciela Auggiego w "Cudownym chłopaku", ale również ze znaczącej roli w "Suburbiconie" w reżyserii George'a Clooney'a ze współudziałem Julianne Moore i Matta Damona. Wkrótce premiera jego nowego filmu "Honey Boy" na podstawie wspomnień z dzieciństwa i trudnej relacji z ojcem amerykańskiego rapera Shia LaBeouf,

5) Owen Vaccaro - mały łamacz serc w okularach z grubymi oprawkami, syn specjalistki od marketingu, znany z roli trochę nieporadnego, ale nabierającego wprawy młodego czarnoksiężnika Luisa Barnavelt w "Zegarze czarnoksiężnika". Trwa ostatni etap postprodukcji nowego filmu z Owenem w roli tytułowej: "Team Marco",

6) Gabriel Bateman - to najmłodszy z ośmiorga rodzeństwa, zaczynał od gry w reklamach. W główej roli zadebiutował w rodzinnej komedii Netflix "Benji" o grupie dzieciaków, które przygarniają porzuconego kundelka. Następnie zagrał w sześcioodcinkowym miniseriali Amazon Prime "Dangerous Book for Boys". Trwają ostatnie przygotowania do premiery sequelu "Child's Play" w którym Gabriel Bateman wcieli się w... Andy'ego Barclaya!

7) Luca Reichardt Ben Coker - rodowity Duńczyk, który zadebiutował jednej z najświeższych odsłon nieśmiertelnej duńskiej serii dla młodych widzów - "Krummerne: Alt på spil" w 2014 roku. Już w kolejnym roku został zatrudniony do wiodącej roli największego rozrabiaki w szkole w ekranizacji popularnej książki dla dzieci "Villads z Valby". Chłopiec idzie za ciosem i występuje w jednej z głównych ról, najmłodszego urwisa w rodzinie, w nowej wersji klasycznego "Kidnapning". Polska premiera w 2019 roku,

8) Tilman Döbler - jak przystało na Niemca słomiany blondynek, znany ze wzruszającego dramatu osnutego na historii chłopięcej niewinnej przyjaźni w szarej smutnej NRD zatytułowanej "Zuckersand". Trwają zdjęcia do filmu, w którym Tilman wcieli się w Alfonsa Zitterbacke, bohatera pochodzącego wprost ze złotego okresu enerdowskiego kina dla dzieci

9) Jack Gore - sympatyczny piegus, znany z brawurowej roli Billa, który trafia pod opiekę dwóch przechodzących kryzys małżeński gejów. Wraz z Oakesem Fegleyem zagrał w  "Who Framed Tommy Callahan", który to film długi czas był na "czarnej liście" Hollywoodu

10) Christian Convery - dziesiątki drobnych ról, ostatnio można go było zobaczyć w maleńkiej roli chłopca, który zachwyca się Venomem. W tej chwili oczekujemy na premierę aż 4 filmów z jego udziałem. Christian prawdopodobnie jeszcze czeka na swój najlepszy film.

niedziela, 5 sierpnia 2018

Cosplay kids

Może to zabrzmi banalnie, ale strój służy ludziom nie tylko do okrycia się czy osłonienia ciała przed warunkami pogodowymi. Wielu z nas komponując własne tzw. stylówy, podkreśla swoją przynależność do subkultur, a niektórzy nawet, poprzez odzież patriotyczną, wyrażają swą dumę z bycia Polakiem. Ubranie niektórym z nas pozwala się również zakamuflować, ukryć w tłumie, nie wyróżniać się niczym szara myszka. Zdarzają się też takie rzadkie momenty, kiedy z rozmysłem ubieramy się w sposób dziwny, niespodziewany, a nawet komiczny.

Miłośnicy komiksów o superbohaterach wiedzą o tym najlepiej. Od niemal 100 lat, czyli w zasadzie od zarania sztuki komiksu, jego najzagorzalsi fani upodabniają się do swoich ulubieńców. Są też takie momenty filmowe, w których widać pasję do przebierania się za superbohaterów i nie tylko, szczególnie u najmłodszych bohaterów. Młodzi Brytyjczycy z filmu "Ale szopka!" przebierają się do zwariowanego świątecznego przedstawienia. Jackson Bond paraduje w stroju a la superman w pierwszych scenach "Inwazji". Z kolei mały bohater filmu "Sierżant Pepper" 2004 r. przez pół filmu chodzi w stroju tygrysa. W superbohaterów, ale nie tylko, można przebierać się na dziesiątki innych sposobów:


Powstało też  kilka filmów w których przebierane się za superbohaterów gra szczególną rolę w fabule. Przodują w tym przede wszystkim cudowne włoskie filmy o dzieciach.

"Kryptonit!" (2011) to opowieść, której scenariusz napisał Ivan Cotroneo, wcześniej scenarzysta m.in filmu Pinokio - Opowieść o chłopcu z drewna. Gówny bohater "Kryptonita!" dziewięcioletni Peppino to zagubiony nastolatek dorastający w latach 70-tych, którego nawiedza duch ojca, na domiar złego przebrany w strój superbohatera. Oprócz zwariowanych kostiumów film wyróżnia się cudownym wisielczym humorem, wyrazistymi postaciami i wartką akcją.

Maicol Jecson (2014) to również brawurowa włoska komedia. Dwaj bracia porywają samochód i wyruszają za miłością jednego z nich. Młodszy braciszek z twarzą zakrytą barwną, upierzoną, błyszczącą, karnawałową maską. Jedna z najbardziej zaskakujących komedii ostatnich lat, w której wszystko jest na własnym miejscu, począwszy od rozbrajającego humoru, a skończywszy na genialnej ścieżce dźwiękowej.

Untitled

sobota, 14 lipca 2018

Błogosławione popołudniowe drzemki

W świecie moich zwyczajów i małych nawyków nie było nigdy miejsca na popołudniowe drzemki. Starałem się ich unikać jak ognia, bo myślałem że utrudnią mi zasypianie w nocy. To się niedawno zmieniło. Być może ze szczęścia, a może z lenistwa, coraz częściej ucinam sobie kilkugodzinne drzemki. Ostatnia zakończyła się wybuchem śmiechu kiedy niespodziewanie sen mnie zaskoczył. Sen na podobieństwo fabuły filmu. Bohaterem był młody człowiek, który upodobał sobie spędzanie czasu w zdezelowanym vanie bez dachu, hipisowskim miejscu spotkań, a także darmową noclegownią dla bezdomnych i czasem romantyczną przestrzenią dla zakochanych. Chłopak ten, być może moje alter ego, uwielbiał takie dziwne ekscentryczne miejsca, niecodzienne zaskakujące połączenia, a nawet wszystko co chciał i czego nie chciał i co go w życiu spotykało wymykało się logicznemu pojęciu, był to człowiek pełen sprzeczności, łączący w sobie moce wszystkich żywiołów, dziwność była wymalowana na jego twarzy. Spotkało go coś wspaniałego - zakochał się. Chciał się pochwalić swoją radością z sympatycznym bezdomnym. Powiedział mu, że się zakochał. Ten z kolei zapytał jak się kochanka nazywa, na co nasz bohater z uśmiechem na ustach wypalił: Katarzyna Kropelko-Ibińska (?!). I na tym się sen skończył, bo jego użytkownik ze śmiechu i namysłu nad niezwykłością tego nazwiska obudził się.


Lipcowe noce są chyba lepsze do spokojnego śnienia, niż rodzące frenetyczne spazmy śmiechu ciepłe popołudnia.

Zdarzyło mi się ostatnio obejrzeć kilka filmów mających strukturę snu, z których najlepsze były dwa: A.A.A.Achille i Nene oraz piękny polski dokument ze snem nie mający nic wspólnego, ale zdecydowanie warty obejrzenia "Proszę o ciszę" Eri Mizutani. Polecam

Dobranoc :)




czwartek, 21 grudnia 2017

Podsumowanie 2017 roku

Najlepsze rzeczy dzieją się z reguły pod koniec roku, więc jest może trochę zbyt wcześnie, żeby podsumować wszystkie wydarzenia 2017 r., bo w ciągu najbliższych dni będzie się jeszcze wiele działo. Czekam choćby na koncert Słowików Szczecińskich zarejestrowany 12 grudnia na antenie TVP Szczecin. Mimo to, już teraz muszę przyznać, że wydarzeń tego roku było mnóstwo i będę go mile wspominać. W tym roku obejrzałem mało filmów - wg. Filmwebu było ich zaledwie 32 (bez seriali), przy czym ich średnia ocena była bardzo wysoka - 7,62/10 punktów, co może sugerować, że więcej czasu poświęciłem na ich wybór. W 2017 za to mnóstwo czasu przeznaczyłem na muzykę. Wg Spotify słuchałem jej dosłownie przez kilka tygodni. Więc poniżej krótka refleksja na temat moich muzycznych odkryć:

W ciągu ostatnich 12 miesięcy ukazało się kilka świetnych płyt prog-rockowych takich jak "On Her Journey To The Sun" Rikard Sjöblom's Gungfly, "The Man Who Never Was" This Winter Machine, a także ostatnia i chyba najlepsza "A Day in the Life of a Universal Wanderer" Gandalf's Fist. Poznałem też dziesiątki wykonawców z całego świata, o których istnieniu nie miałem wcześniej pojęcia - m.in. chór chłopięcy z Izraela Jerusalem Flowers, nieistniejący już zespół wokalny z Niemiec - Schöneberger Sängerknaben a także, dzięki mojemu przyjacielowi z Japonii, niezliczonych solistów. W związku z moimi muzycznymi odkryciami na stronie moichlopcy.pl 11 grudnia zapoczątkowałem serię artykułów w których prezentuję sylwetki najlepszych chłopięcych solistów w historii muzyki klasycznej. Cykl otwarły artykuły o najbardziej znanym polskim soliście - Dionizym Płaczkowskim i niezwykle utalentowanym Anthonym Way'u z Wielkiej Brytanii. Na publikację czeka kilka kolejnych.

Zdecydowanie najfajniejszym wydarzeniem muzycznym 2017 roku była jubileuszowa 60-ta edycja Złotego Cekina (Zecchino d'Oro). Bardzo mi się spodobała niezwykle zabawna kołysanka Ninna nanna w wykonaniu Antonia, Alessji i Marii, ale wszystkie pozostałe piosenki też były świetnie napisane i zaśpiewane przez urocze dzieci. W 2017 roku ukazała się też świetna płyta Arki Noego "Wyjątkowy osioł" ze jedenastoma piosenkami, z których aż 6 otrzymało wersję wideo. Jedna z nich to piosenka archiwalna, do której teledysk można obejrzeć poniżej:



Na uwagę zasługuje też to, że w 2017 roku ukazał się debiutacki mini-album Thomasa Machado "Filhos do Rio Grande". Thomas wziął również udział w meksykańskiej edycji The Voice Kids. Od 1 stycznia 2018 roku te same emocje będzie można przeżyć też u nas - TVP 2 wyemituje nagrywane obecnie odcinki polskiej edycji The Voice Kids.

Mijający rok był niezwykły jeszcze z jednego powodu - w grudniu odbyła się 35 edycja prawdopodobnie największego festiwalu filmów dla dzieci i młodzieży w naszym rejonie świata - "Ale kino" w Poznaniu. Z ponad 3653 nadesłanych zgłoszeń organizatorzy wybrali aż 45 filmów pełnometrażowych i 90 filmów krótkometrażowych. Można było obejrzeć takie filmy jak "Jasper Jones" i "Cloudboy", w tym wiele polskich premier. Wśród filmów pojawiły się tak wyśmienite i jednocześnie mało znane filmy jak "Pani McCutcheon" i "Smocze serce", którego recenzja niedawno pojawiała się na moichlopcy.blog

To by było na tyle, jeśli chodzi o najważniejsze wydarzenia. Zapraszam do przeczytania najświeższego wpisu na moichlopcy o Feriach zimowych Kacpra i Emmy. Życzę wszystkim czytelnikom, żeby nadchodzący 2018 rok był dla Was równie ciekawy i obfitujący w niezwykłe wydarzenia jak 2017 dla mnie. Wszystkiego dobrego!

Red nosed Harry

poniedziałek, 27 czerwca 2016

"Szkody wychowawcze" The Voice Kids

Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że od wielu lat zastanawiałem się, dlaczego w polskiej telewizji nie ma programów takich jak "The Voice Kids" oraz dlaczego Polska nie wysyła wykonawców na Konkurs Piosenki Eurowizji dla Dzieci, skoro w każdej edycji może wziąć udział nawet 18 krajów. Z zazdrością obserwowałem interesujące formaty rozrywkowe, które zyskiwały popularność w telewizjach na całym świecie, w których występowały dziesiątki, jeśli nie setki, genialnych dzieciaków - nawet z tak egzotycznych krajów jak Filipiny. Z kolei u nas młodych wokalistów i zespoły dziecięce z dorobkiem płytowym można policzyć na palcach jednej ręki (w tej chwili przychodzi mi na myśl tylko jeden popularny swego czasu zespół L.O.27 z Kubą Molędą, który wydał kilka albumów). Czyżbyśmy byli kulturalną pustynią i siedliskiem beztalenci? Czy to wszystko z biedy, bo studio nagraniowe kosztuje, czy może z lenistwa, bo wszyscy chcą być syci i zadowoleni? Okazało się że nic z tych rzeczy, przyczyna jest szokująco prosta. Zanim jednak opowiem o tym, czego dowiedziałem się w ostatnich dniach, chciałbym podsumować wielką rewolucję, jaka moim zdaniem została zapoczątkowana całkiem niedawno, bo na przełomie 2015 i 2016 roku.

Small boy signing

Jesienią 2015 r. na antenie Polsatu zawitał "Super Dzieciak", w którym mali uczestnicy prezentowali dowolne talenty. Prawdopodobnie był to pierwszy program w polskiej stacji telewizyjnej w całości pomyślany jako konkurs talentów dla dzieci. To jednak nie wszystko. Pomysł podchwyciła stacja TVN która wraz z początkiem 2016 roku wystartowała z podobnym formatem, ale zrealizowanym ze znacznie większym rozmachem, czyli "Mali giganci". Program cieszył się wśród widzów tak dużą popularnością, że miały już miejsce dwie edycje, a prawdopodobnie szykowana jest kolejna. Tymczasem prawdziwym przełomem, pokazującym umocnienie się trendu, była polska edycja MasterChef Junior w TVN, w której zmagania młodych kucharzy w każdym odcinku śledziło średnio 3 miliony telewidzów (od 2 lipca powtórki całej pierwszej serii). Pod koniec czerwca 2016 r. pojawiła się kolejna elektryzująca wiadomość: Telewizja Polska przygotowuje się do wysłania reprezentanta na 14. Konkurs Piosenki Eurowizji dla Dzieci, który odbędzie się 20 listopada na Malcie. To oznacza najpierw krajowe preselekcje, a następnie reprezentowanie naszego kraju przez ich zwycięzcę. Czy to nie wspaniała wiadomość? Okazuje się, że nie dla wszystkich! Juliusz Braun, który od 1999 roku był przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a następnie aż do 2015 roku prezesem zarządu Telewizji Polskiej skrytykował ten pomysł.

Z informacji do których dotarł portal Wirtualne Media wynika również, że wiosną 2015 r. trwały próby zainteresowania publicznego nadawcy emisją polskiej edycji "The Voice Kids”, propozycja była jednak wielokrotnie odrzucana. Juliusz Braun w niedawnym wywiadzie dla Wirtualnych Mediów ujawnił, że w jego ocenie tego typu program jest kuszący ze względy na potencjalnie dużą widownię, ale powoduje "szkody wychowawcze" (sic!). Jestem skłonny zgodzić się z tym, że zbytnia komercjalizacja dzieciństwa może powodować szkody, ale całkowite usunięcie śpiewających dzieci z TV to skrajna postawa. Taka polityka wywołuje wrażenie, że śpiew to jest coś dla zawodowców, a nie dla małych dzieci. To powoduje, że ostatecznie śpiew staje się czymś skrajnie niemodnym, a nawet powodem do kpin. Śpiewający chłopiec? - po polsku to brzmi dziwnie. Dopiero przed kilkoma dniami zdałem sobie sprawę, że na takie postawy wpływali smutni panowie w garniturach, którzy przez wiele lat uparcie wierzyli w swoją wizję, że dzieci należy chronić przed śpiewem, bo show-biznes to zło, a gorycz porażki to coś, czego należy oszczędzić najmłodszym. Mam nadzieję, że odejście pana Juliusza B. raz na zawsze zakończy tak pojętą ochronę dzieci, bo już wielokrotnie udowodniono, że wiktoriańska etyka czyni więcej szkód niż pożytku. Bardzo się cieszę, że nastały zmiany, ponieważ są one zwiastunem interesujących czasów!