poniedziałek, 27 czerwca 2016

"Szkody wychowawcze" The Voice Kids

Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że od wielu lat zastanawiałem się, dlaczego w polskiej telewizji nie ma programów takich jak "The Voice Kids" oraz dlaczego Polska nie wysyła wykonawców na Konkurs Piosenki Eurowizji dla Dzieci, skoro w każdej edycji może wziąć udział nawet 18 krajów. Z zazdrością obserwowałem interesujące formaty rozrywkowe, które zyskiwały popularność w telewizjach na całym świecie, w których występowały dziesiątki, jeśli nie setki, genialnych dzieciaków - nawet z tak egzotycznych krajów jak Filipiny. Z kolei u nas młodych wokalistów i zespoły dziecięce z dorobkiem płytowym można policzyć na palcach jednej ręki (w tej chwili przychodzi mi na myśl tylko jeden popularny swego czasu zespół L.O.27 z Kubą Molędą, który wydał kilka albumów). Czyżbyśmy byli kulturalną pustynią i siedliskiem beztalenci? Czy to wszystko z biedy, bo studio nagraniowe kosztuje, czy może z lenistwa, bo wszyscy chcą być syci i zadowoleni? Okazało się że nic z tych rzeczy, przyczyna jest szokująco prosta. Zanim jednak opowiem o tym, czego dowiedziałem się w ostatnich dniach, chciałbym podsumować wielką rewolucję, jaka moim zdaniem została zapoczątkowana całkiem niedawno, bo na przełomie 2015 i 2016 roku.

Small boy signing

Jesienią 2015 r. na antenie Polsatu zawitał "Super Dzieciak", w którym mali uczestnicy prezentowali dowolne talenty. Prawdopodobnie był to pierwszy program w polskiej stacji telewizyjnej w całości pomyślany jako konkurs talentów dla dzieci. To jednak nie wszystko. Pomysł podchwyciła stacja TVN która wraz z początkiem 2016 roku wystartowała z podobnym formatem, ale zrealizowanym ze znacznie większym rozmachem, czyli "Mali giganci". Program cieszył się wśród widzów tak dużą popularnością, że miały już miejsce dwie edycje, a prawdopodobnie szykowana jest kolejna. Tymczasem prawdziwym przełomem, pokazującym umocnienie się trendu, była polska edycja MasterChef Junior w TVN, w której zmagania młodych kucharzy w każdym odcinku śledziło średnio 3 miliony telewidzów (od 2 lipca powtórki całej pierwszej serii). Pod koniec czerwca 2016 r. pojawiła się kolejna elektryzująca wiadomość: Telewizja Polska przygotowuje się do wysłania reprezentanta na 14. Konkurs Piosenki Eurowizji dla Dzieci, który odbędzie się 20 listopada na Malcie. To oznacza najpierw krajowe preselekcje, a następnie reprezentowanie naszego kraju przez ich zwycięzcę. Czy to nie wspaniała wiadomość? Okazuje się, że nie dla wszystkich! Juliusz Braun, który od 1999 roku był przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a następnie aż do 2015 roku prezesem zarządu Telewizji Polskiej skrytykował ten pomysł.

Z informacji do których dotarł portal Wirtualne Media wynika również, że wiosną 2015 r. trwały próby zainteresowania publicznego nadawcy emisją polskiej edycji "The Voice Kids”, propozycja była jednak wielokrotnie odrzucana. Juliusz Braun w niedawnym wywiadzie dla Wirtualnych Mediów ujawnił, że w jego ocenie tego typu program jest kuszący ze względy na potencjalnie dużą widownię, ale powoduje "szkody wychowawcze" (sic!). Jestem skłonny zgodzić się z tym, że zbytnia komercjalizacja dzieciństwa może powodować szkody, ale całkowite usunięcie śpiewających dzieci z TV to skrajna postawa. Taka polityka wywołuje wrażenie, że śpiew to jest coś dla zawodowców, a nie dla małych dzieci. To powoduje, że ostatecznie śpiew staje się czymś skrajnie niemodnym, a nawet powodem do kpin. Śpiewający chłopiec? - po polsku to brzmi dziwnie. Dopiero przed kilkoma dniami zdałem sobie sprawę, że na takie postawy wpływali smutni panowie w garniturach, którzy przez wiele lat uparcie wierzyli w swoją wizję, że dzieci należy chronić przed śpiewem, bo show-biznes to zło, a gorycz porażki to coś, czego należy oszczędzić najmłodszym. Mam nadzieję, że odejście pana Juliusza B. raz na zawsze zakończy tak pojętą ochronę dzieci, bo już wielokrotnie udowodniono, że wiktoriańska etyka czyni więcej szkód niż pożytku. Bardzo się cieszę, że nastały zmiany, ponieważ są one zwiastunem interesujących czasów!

środa, 8 czerwca 2016

Pułapka

Dzisiaj obejrzałem w Multikinie Ursynów indyjski dramat obyczajowy "Pułapka". Film oparty na opowiadaniu Czechowa "Wania". Jest to krótka historia w formie listu, w której wnuczek zwraca się do dziadka z dramatyczną prośbą o zabranie z gospodarstwa w którym jest bity i zmuszany do pracy. Chłopiec nakleja na list znaczek kupiony za jedyne posiadane pieniądze i wysyła go adresując kopertę "Do dziadka".

Film chyba nie spodobał się dzieciom, dla których w głównej mierze był przeznaczony, bo po seansie na sali zapadła cisza i słychać było tylko cichy płacz. W każdym wypadku, nie chcąc zdradzać przebiegu fabuły wspomnę, że na szczęście film nie jest brutalny i warto go obejrzeć, bo zawiera sporą dawkę humoru, egzotycznej muzyki i interesujące przesłanie. Potwierdza też zasadę, że status dziecka w głównej mierze zależy od statusu rodzica i to niezależnie od kultury. Żadne szczęście być sierotą.

Do mojego dzisiejszego nastroju świetnie pasuje sztuka Thomasa "Tomé" Etzenspergera, urodzonego w Zurychu w 1958 r. Poniżej jeden z jego kilkuset szkiców wystawiony w Muzeum portretów dziecięcych w Augsburgu.

Startseite - Kinderporträtmuseum - Aktionen - Tomé Thomas Etzensperger - Kinderrechte
http://www.tome-art.de/
Tomé Thomas Etzensperger | Flickr - Photo Sharing!


Dzisiaj słucham Rocket Scientists - Brutal Architecture

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Zamknięte granice

Na początku 2016 roku obserwowaliśmy eskalację problemu uchodźców. Unia Europejska zdawała się być niezdolna do podjęcia działań. Po wielu miesiącach powstały zarysy umowy między UE a Turcją, która weszła w życie w marcu i uregulowała kwestię wymiany nielegalnych uchodźców na legalnych. Jednocześnie poszczególne kraje członkowskie samodzielnie podjęły działania, czyli jedne po drugim zamykały swoje granice.

W wyniku tych działań najbardziej napięta sytuacja powstała w miejscowości Idomeni - ważnym węźle kolejowym na granicy grecko-macedońskiej, gdzie dziesiątki tysięcy migrantów zablokowało tory. Dzięki dziennikarzom i aktywistom, którzy pojechali wtedy do Grecji na bieżąco monitorować sytuację, świat obiegły zdjęcia małych uchodźców, których rodzice za wszelką cenę próbowali się przedostać do Europy. Co się stało z tymi małymi chłopcami? Nie wiadomo. Pewne jest tylko to, że obóz pod Idomeni został zlikwidowany, a część jego mieszkańców wywieziona.


Chciałbym wierzyć, że chłopcy z Idomeni sobie poradzą i trzymam za nich kciuki. Jednocześnie cała ta sytuacja skłoniła mnie bliższego przyjrzenia się światowi muzułmańskiemu i wnioski są nieco przygnębiające. Nie ma w ich kulturze zbyt wielu ciekawych elementów, a te które są z mojego punktu widzenia interesujące, jednocześnie są niepokojące i przytłaczające. Ze względu na ścisłą segregację płci w krajach islamskich występuje zjawisko bacha bazi, powszechne jest także wykorzystywanie seksualne nastoletnich chłopców. O zjawisku bacha bazi sporo się mówi, temat ten został poruszony w filmie "Dancing boys of Afghanistan", który kilka lat temu można było obejrzeć w Telewizji Polskiej. W najnowszym programie telewizyjnym z kolei można obejrzeć "Pakistańskie ulice wstydu" - dokument w całości poświęcony prostytucji nieletnich. Najbliższa emisja 16 czerwca 2016 r. o bardzo wczesnej porannej godzinie.

Co jest fajnego w kulturze Arabów? Myślę, że perełką jest Omar Arnaout. Z zainteresowaniem śledzę także kilku młodych wykonawców, którzy zachwycają swoją pomysłowością i talentem: Asadbek Sulton / Jurabek Juraev, Armin Azimi i Muhammad Ziyo pochodzący z różnych krajów muzułmańskich. Misha z Gruzji w tym utworze chyba też zalicza się do tego nurtu. Z interesujących kanałów warto śledzić HodHodTV, islamski kanał muzyczno-bajkowy dla dzieci (linki do kanałów YouTube tu i tu).

Poniżej ponownie zdjęcie malca z Idomeni. Czy ktoś oprócz mnie też chciałby pomóc uchodźcom i dać temu chłopcu dom:

Refugee child at the Greek - Macedonian border